Miło było zacząć dzień w rytmach
piosenki Pharrella 'Happy'. Zapowiadało to szczęśliwy dzionek
pełen niezapomnianych zdarzeń. Animatorki zwarte i gotowe do
działania wkroczyły do pokojów rozbudzając ośrodek muzyką.
A oto nasza wersja, w której zawarliśmy momenty z wyjazdu. Tak się bawi EMP :)
Gdy dochodziła godzina 9.00 wszyscy
zebraliśmy się w holu na porannej modlitwie. Następnie kilka
krótkich ogłoszeń i udanie się do stołówki na pyszne śniadanko.
Do wyboru mieliśmy dwa rodzaje płatków, chlebek z serem, wędlinką,
a także warzywka.
Po posiłku nastąpił czas wolny.
Zakupoholicze poszli się do pobliskich sklepików, by uzupełnić
zapasy. Inni leniwie wylegiwali się na swoich łóżkach, słuchali
muzyki i szykowali się do pierwszego wyjścia na pobliski stok.
Wszędzie było słychać szelest ortalionków. W kombinezonach
wyglądaliśmy bardzo profesjonalnie. Nie koniecznie wiązało się
to z umiejętnościami niektórych „sportowców” ;)
Dziewczyny gotowe do zjazdu...
A kto tu nam macha?
Stok w Niedzicy nosił nazwę „Polana
sosny”. Składał się z dwóch tras zjazdowych (trzecia się
budowała) i dwóch wyciągów orczykowych. Niektórzy od razu
rozpoczęli zjazdy z wielkim zapałem. Inni potrzebowali troszkę
więcej czasu na zaaklimatyzowanie się. Jednakże po chwili również
czuli się pewnie. Radzisz został natomiast twórcą nowej dyscypliny sportowej - ZJAZD Z ORCZYKA ;D
A było tak blisko...
Osoby niejeżdżące przez pierwsze pół
godziny oglądały zjazdy, potem zaś udały się do karczmy. Tam
spędziły większość czasu na rozmowach i wspominaniu. Co chwilę
przychodzili zmarznięci i spragnieni narciarze oraz snowboardziści,
by ogrzać się i wypić ciepłe co nieco (gorącą czekoladę, kawę,
herbatę).
Dziewczęta jak zwykle piękne ;)
Uśmiech proszę !
Hmm... Kto tyle wypił O.o
Po 13.30 przyjechała do nas kolacja.
Trochę dziwne, co nie? Nie dość, że kolacja, to jeszcze sama do
nas przyjechała.... Już wszystko wyjaśniam. Zmieniły nam się
nieco pory posiłków, kiedy czas spędzaliśmy na świeżym
powietrzu. Kolacje miewaliśmy koło 14.00 a obiad po przyjeździe do
ośrodka. Co do drugiego faktu, nasi gospodarze byli tak mili, że
jedzenie przywozili na stok. Naprawdę, bardzo życzliwi ludzie.
Kolacja o 14.00...
Pod koniec wyjazdu, kiedy pozostali pod opieką p. Pauliny delektowali się ostatnimi chwilami tego dnia w śniegu, wraz z ojcem i p. Izu postanowiliśmy zwiedzić Słowację. Nie zaszliśmy
daleko, jednak dla widoków było warto.
Przede wszystkim uśmiech :D
Nie każcie mi tam iść...
Wszyscy spędziliśmy czas w
towarzyskiej atmosferze. Powstało kilka filmów i wiele zdjęć.
Po powrocie do ośrodka mogliśmy
odświeżyć się, odpocząć. Chętni brali udział w mszy świętej
w naszej a'la kaplicy, czyli pokoiku siódmym. Niziuteńki ołtarz ze
stoliczka, łóżka zamiast ławek, ojcowe kapcie...
Gdy wybiła 17.30 prawie że
pobiegliśmy do stołówki. Nawet nie śpiewaliśmy. Szybka modlitwa
„Na Boga jedzmy” i wygłodniałe buzie zapełniły się smacznym
posiłkiem. Jak to się mówi... Jedli tak, aż im się uszy trzęsły.
Tereska życzy smacznego :)
Wieczorem oglądaliśmy film pt.
„Powrót do raju”. Następnie uczestnicy zostali podzieleni na
dwie grupy, w których animatorzy przeprowadzili spotkania dotyczące
odpowiedzialności. Grupą p. Pauliny zajęli się Radzisz z Anią,
natomiast podopiecznym p. Izu animatorowali Daniel z Hanią.
Spotkanie składało się z dyskusji, rozmowy podsumowującej i dwóch
dynamik w formie zabaw.
Na koniec karaoke. Zmęczeni uczestnicy
znaleźli się w łóżkach.
A to krótka video relacja :)
A to krótka video relacja :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz