poniedziałek, 27 stycznia 2014

Dzień drugi - wypad na stok

Miło było zacząć dzień w rytmach piosenki Pharrella 'Happy'. Zapowiadało to szczęśliwy dzionek pełen niezapomnianych zdarzeń. Animatorki zwarte i gotowe do działania wkroczyły do pokojów rozbudzając ośrodek muzyką.

A oto nasza wersja, w której zawarliśmy momenty z wyjazdu. Tak się bawi EMP :)


Gdy dochodziła godzina 9.00 wszyscy zebraliśmy się w holu na porannej modlitwie. Następnie kilka krótkich ogłoszeń i udanie się do stołówki na pyszne śniadanko. Do wyboru mieliśmy dwa rodzaje płatków, chlebek z serem, wędlinką, a także warzywka.
Po posiłku nastąpił czas wolny. Zakupoholicze poszli się do pobliskich sklepików, by uzupełnić zapasy. Inni leniwie wylegiwali się na swoich łóżkach, słuchali muzyki i szykowali się do pierwszego wyjścia na pobliski stok. Wszędzie było słychać szelest ortalionków. W kombinezonach wyglądaliśmy bardzo profesjonalnie. Nie koniecznie wiązało się to z umiejętnościami niektórych „sportowców” ;)


Dziewczyny gotowe do zjazdu...


A kto tu nam macha?

Stok w Niedzicy nosił nazwę „Polana sosny”. Składał się z dwóch tras zjazdowych (trzecia się budowała) i dwóch wyciągów orczykowych. Niektórzy od razu rozpoczęli zjazdy z wielkim zapałem. Inni potrzebowali troszkę więcej czasu na zaaklimatyzowanie się. Jednakże po chwili również czuli się pewnie. Radzisz został natomiast twórcą nowej dyscypliny sportowej - ZJAZD Z ORCZYKA ;D



A było tak blisko...

Osoby niejeżdżące przez pierwsze pół godziny oglądały zjazdy, potem zaś udały się do karczmy. Tam spędziły większość czasu na rozmowach i wspominaniu. Co chwilę przychodzili zmarznięci i spragnieni narciarze oraz snowboardziści, by ogrzać się i wypić ciepłe co nieco (gorącą czekoladę, kawę, herbatę).

Dziewczęta jak zwykle piękne ;)


Uśmiech proszę !


Hmm... Kto tyle wypił O.o

Po 13.30 przyjechała do nas kolacja. Trochę dziwne, co nie? Nie dość, że kolacja, to jeszcze sama do nas przyjechała.... Już wszystko wyjaśniam. Zmieniły nam się nieco pory posiłków, kiedy czas spędzaliśmy na świeżym powietrzu. Kolacje miewaliśmy koło 14.00 a obiad po przyjeździe do ośrodka. Co do drugiego faktu, nasi gospodarze byli tak mili, że jedzenie przywozili na stok. Naprawdę, bardzo życzliwi ludzie.


Kolacja o 14.00...


Pod koniec wyjazdu, kiedy pozostali pod opieką p. Pauliny delektowali się ostatnimi chwilami tego dnia w śniegu, wraz z ojcem i p. Izu postanowiliśmy zwiedzić Słowację. Nie zaszliśmy daleko, jednak dla widoków było warto.



Przede wszystkim uśmiech :D



Nie każcie mi tam iść...




Wszyscy spędziliśmy czas w towarzyskiej atmosferze. Powstało kilka filmów i wiele zdjęć.
Po powrocie do ośrodka mogliśmy odświeżyć się, odpocząć. Chętni brali udział w mszy świętej w naszej a'la kaplicy, czyli pokoiku siódmym. Niziuteńki ołtarz ze stoliczka, łóżka zamiast ławek, ojcowe kapcie...
Gdy wybiła 17.30 prawie że pobiegliśmy do stołówki. Nawet nie śpiewaliśmy. Szybka modlitwa „Na Boga jedzmy” i wygłodniałe buzie zapełniły się smacznym posiłkiem. Jak to się mówi... Jedli tak, aż im się uszy trzęsły.
Tereska życzy smacznego :)


Wieczorem oglądaliśmy film pt. „Powrót do raju”. Następnie uczestnicy zostali podzieleni na dwie grupy, w których animatorzy przeprowadzili spotkania dotyczące odpowiedzialności. Grupą p. Pauliny zajęli się Radzisz z Anią, natomiast podopiecznym p. Izu animatorowali Daniel z Hanią. Spotkanie składało się z dyskusji, rozmowy podsumowującej i dwóch dynamik w formie zabaw.

Na koniec karaoke. Zmęczeni uczestnicy znaleźli się w łóżkach.

A to krótka video relacja :)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz