wtorek, 28 stycznia 2014

Dzień trzeci - drugi sposób na rozrywkę -> sporty zimowe :)

Jak już wiecie po przeczytaniu wcześniejszego posta, we wtorek można było udać się na stok lub pójść na Trzy Korony. Postanowiliśmy uzupełnić informacje o tym co robili Ci, którzy nie byli na wędrówce.

 Pani Iza z Amadeuszem zrezygnowali z pójścia na na najwyższy szczyt w Pieninach, lecz jak się okazuje nie próżnowali. Ze schroniska PTTK Trzy Korony w Sromowcach Niżnych udali się na Słowację (przechodząc przez kładkę nad Dunajcem) w celu zobaczenia Czerwonego Klasztoru (dawny klasztor kartuzów i kamedułów) znajdującego się w miejscowości o tej samej nazwie. Ta sama nazwa miejscowości i klasztoru utrudniła im jego znalezienie, gdyż gdy pytali o drogę do Czerwonego Klasztoru (mając na myśli klasztor) słyszeli, że już na miejscu są, bo to przecież jest Czerwony Klasztor (miejscowość). Mimo to się nie poddawali i dotarli do zespołu klasztornego, który jak się okazało wcale nie był czerwony, lecz biały (szary? kremowy? ekri?). No dobra - czerwone były dachówki budynków.


Wyświetl większą mapę

Grupa, która została na stoku z p.Pauliną doskonaliła swoje umiejętności oraz stawiała sobie nowe wyzwania snowboardowe oraz narciarskie - dla niektórych było to zjechanie bez przewrócenia się, a dla innych obroty oraz jazda tyłem. Większość osób jeździła już na trudniejszej trasie. U jednego z narciarzy pojawił się kryzys, który po odpoczynku oraz "kolacji" (obiad na kolację) został na szczęście zażegnany. Bezcenna była tutaj pomoc kolegi, jego rady oraz wsparcie.

Dzień był pochmurny i chwilami śnieg sypał, więc co jakiś czas regenerowaliśmy nasze organizmy  odpoczywając  i ogrzewając się  przy miłych i radosnych pogawędkach, piciu herbaty, czekolady, jedzeniu gofrów i frytek ;)

Poniżej fotorelacja ze stoku.


:)    



Padłeś? POWSTAŃ!

Taktyczne opracowanie zjazdu


Patrząc na zjazdy nikt by nie powiedział, że Marek ma drugi raz snowboard na nogach


Panorama z trudniejszej trasy





Dzień trzeci - dwa sposoby na rozrywkę

Znowu obudzeni muzyką przez animatorki, tym razem z  pomocą utworu ‘Brainstorm’ amerykańskiego zespołu Arctic Monkeys. Jak co dzień, poranna toaleta, ogłoszenia, śniadanie. Po posiłku chwila na przygotowania do wyjścia na stok. O 10.30 wszyscy byli zwarci i gotowi do wyjazdu.

Kilku osobom do głowy przyszedł lekko szalony pomysł. Zostało rzucone hasło: „ Na Trzy Korony”. W ten sposób utworzyła się niewielka ekipa „wytrawnych alpinistów”, którzy postanowili podbić znany pieniński szczyt.

Kiedy wszyscy wsieli do autokaru, ruszyliśmy w kierunku przygody.  Ci, którzy postanowili się wspinać wysiedli w trakcie jazdy. Reszta pojechała dalej na stok, by spędzić dzień na szusowaniu, zjeżdżaniu – dobrej zabawie.

Niestety, nie jestem w stanie opisać co się działo u narciarzy, gdyż byłam w grupie wspinaczkowej. Dlatego skupię się na opisie wycieczki w góry. Brak relacji ze stoku wynagrodzony będzie w inny sposób.

Po wyjściu z autokaru ruszyliśmy w stronę zapory, weszliśmy na ogromne schody, po czym poszliśmy w kierunku zamku na przystanek autobusowy.

Ogromne schody...

Tam okazało się, że nie wisi żaden rozkład jazdy. Poprosiliśmy o pomoc mieszkankę Niedzicy. Powiedziała, żeby udać się w dół ulicy. Tak też zrobiliśmy. W trakcie marszu zastała nas miła niespodzianka. Znów doświadczyliśmy wielkiej życzliwości ze strony gospodarzy ośrodka, którzy specjalnie przyjechali po nas, aby zawieźć nas do pobliskiej miejscowości, w której rozpoczynał się szlak.
W pieszą wyprawę wyruszyliśmy spod schroniska w Sromowcach Niżnych. Droga nie była zbyt łatwa. Podczas wspinaczki dawał się we znaki dość zimny wiatr. Spowodował on, że p.Iza wraz z Amadeuszem zrezygnowali z dalszej podróży i postanowili wrócić do schroniska. My pod opieką o. Rafała twardo szliśmy dalej. Przodował Radzisz, za nim ojcu. Ja wraz z Darkiem i Danielem powolutku dreptaliśmy na tyłach.

Dariusz na traktorze :)

Panowała bardzo przyjazna atmosfera. Muszę pochwalić chłopców za ich dżentelmeńskie zachowanie, za czyny godne prawdziwych mężczyzn J
Dotarliśmy na szczyt w 1,5h. Tam zrobiliśmy kilka zdjęć. Widoki naprawdę piękne. Warto było trochę się pomęczyć dla tak cudnych obrazów. 


Piękne widoki...


Ta mała osóbka tam to JA :P


Daniel, a za nim dolina ...


Zdjęcie ze szczytu musi być!


Zima w górach jest piękna *.*


Moi dżentelmeni :)


Posililiśmy się czekoladą i ruszyliśmy w drogę powrotną. Chłopcy zbiegali, ja natomiast wybrałam sposób dla leniwych, czyli klapen na dupen i zjazd z góry.
Spotkaliśmy się w schronisku. Tam spędziliśmy miło czas przy naprawdę pysznej gorącej czekoladzie i szarlotce na ciepło. Spróbowaliśmy także frytek w czekoladzie. Smakowały ciekawie ;)
Po przerwie musieliśmy wracać do ośrodka. Z najbliższego przystanku busem na rondo w Niedzicy. Stamtąd już pieszo. Tak bardzo Radzisz i jego teksty źle działające na panią Izu :D

Gdy doszliśmy, narciarze i snowboardziści już odpoczywali w ciepłym budynku. Chwila na ogarnięcie i wieczorna msza dla chętnych. Potem kolacja w formie obiadu, jak to też było poprzedniego dnia.

Wieczorem jeszcze jedna atrakcja. Wyjście do kręgielni na pobliskie osiedle. Część osób próbowała swoich sił w rzucaniu kulą do czerwono-białych kręgli. Inni korzystali z sali gier, grając w bilarda. Mistrzem wieczoru okazał się Sokół, który zdobył najwięcej punktów na dwóch torach. Gratulacje!

Bo najważniejsze skupie... Prawda Aniu?


Nasz mistrz Sokół w akcji ...


Ta zielona najładniejsza ;)


Dominika pozdrawia :)



Po powrocie orzeźwiająca kąpiel i czas dla siebie. Podsumowując, dzień męczący, ale bardzo udany.


A to wynagrodzenie :)