Znowu obudzeni muzyką przez animatorki, tym razem z pomocą utworu ‘Brainstorm’ amerykańskiego
zespołu Arctic Monkeys. Jak co dzień, poranna toaleta, ogłoszenia, śniadanie.
Po posiłku chwila na przygotowania do wyjścia na stok. O 10.30 wszyscy byli
zwarci i gotowi do wyjazdu.
Kilku osobom do głowy przyszedł lekko szalony pomysł.
Zostało rzucone hasło: „ Na Trzy Korony”. W ten sposób utworzyła się niewielka
ekipa „wytrawnych alpinistów”, którzy postanowili podbić znany pieniński
szczyt.
Kiedy wszyscy wsieli do autokaru, ruszyliśmy w kierunku
przygody. Ci, którzy postanowili się
wspinać wysiedli w trakcie jazdy. Reszta pojechała dalej na stok, by spędzić
dzień na szusowaniu, zjeżdżaniu – dobrej zabawie.
Niestety, nie jestem w stanie opisać co się działo u
narciarzy, gdyż byłam w grupie wspinaczkowej. Dlatego skupię się na opisie
wycieczki w góry. Brak relacji ze stoku wynagrodzony będzie w inny sposób.
Po wyjściu z autokaru ruszyliśmy w stronę zapory, weszliśmy
na ogromne schody, po czym poszliśmy w kierunku zamku na przystanek autobusowy.
Ogromne schody...
Tam okazało się, że nie wisi żaden rozkład jazdy. Poprosiliśmy o pomoc
mieszkankę Niedzicy. Powiedziała, żeby udać się w dół ulicy. Tak też
zrobiliśmy. W trakcie marszu zastała nas miła niespodzianka. Znów doświadczyliśmy
wielkiej życzliwości ze strony gospodarzy ośrodka, którzy specjalnie
przyjechali po nas, aby zawieźć nas do pobliskiej miejscowości, w której
rozpoczynał się szlak.
W pieszą wyprawę wyruszyliśmy spod schroniska w Sromowcach
Niżnych. Droga nie była zbyt łatwa. Podczas wspinaczki dawał się we znaki dość
zimny wiatr. Spowodował on, że p.Iza wraz z Amadeuszem zrezygnowali z dalszej
podróży i postanowili wrócić do schroniska. My pod opieką o. Rafała twardo
szliśmy dalej. Przodował Radzisz, za nim ojcu. Ja wraz z Darkiem i Danielem
powolutku dreptaliśmy na tyłach.
Dariusz na traktorze :)
Panowała bardzo przyjazna atmosfera. Muszę pochwalić
chłopców za ich dżentelmeńskie zachowanie, za czyny godne prawdziwych mężczyzn J
Dotarliśmy na szczyt w 1,5h. Tam zrobiliśmy kilka zdjęć. Widoki naprawdę piękne. Warto było trochę się pomęczyć dla tak cudnych obrazów.
Piękne widoki...
Ta mała osóbka tam to JA :P
Daniel, a za nim dolina ...
Zdjęcie ze szczytu musi być!
Zima w górach jest piękna *.*
Moi dżentelmeni :)
Posililiśmy się czekoladą i ruszyliśmy w drogę powrotną. Chłopcy zbiegali, ja
natomiast wybrałam sposób dla leniwych, czyli klapen na dupen i zjazd z góry.
Spotkaliśmy się w schronisku. Tam spędziliśmy miło czas przy
naprawdę pysznej gorącej czekoladzie i szarlotce na ciepło. Spróbowaliśmy także
frytek w czekoladzie. Smakowały ciekawie ;)
Po przerwie musieliśmy wracać do ośrodka. Z najbliższego
przystanku busem na rondo w Niedzicy. Stamtąd już pieszo. Tak bardzo Radzisz i
jego teksty źle działające na panią Izu :D
Gdy doszliśmy, narciarze i snowboardziści już odpoczywali w
ciepłym budynku. Chwila na ogarnięcie i wieczorna msza dla chętnych. Potem
kolacja w formie obiadu, jak to też było poprzedniego dnia.
Wieczorem jeszcze jedna atrakcja. Wyjście do kręgielni na
pobliskie osiedle. Część osób próbowała swoich sił w rzucaniu kulą do
czerwono-białych kręgli. Inni korzystali z sali gier, grając w bilarda.
Mistrzem wieczoru okazał się Sokół, który zdobył najwięcej punktów na dwóch
torach. Gratulacje!
Bo najważniejsze skupie... Prawda Aniu?
Nasz mistrz Sokół w akcji ...
Ta zielona najładniejsza ;)
Dominika pozdrawia :)
Po powrocie orzeźwiająca kąpiel i czas dla siebie.
Podsumowując, dzień męczący, ale bardzo udany.
A to wynagrodzenie :)